Wszystko zaczęło się pewnego poranka, kiedy już od progu sali Kornelka wołała „Proszę pani, proszę pani…! Ja dziś widziałam pod drodze chyba 100 dżdżownic”, co zaraz podchwyciły inne Promyczki i już temat wywołał zachwycające opowieści. Dzień był deszczowy i kiedy wyszliśmy na plac, aż tętniło od zainteresowania mnóstwem dżdżownic pełzających po boisku. Nie mogliśmy zrobić z tym zachwytem nic innego, jak zaplanować wspólnie projekt i pokazać, że dżdżownice to niezwykłe zwierzątka. Za nami szereg działań rozwijających ogrom nabytych kompetencji i głównie w kontakcie z naturą. Rozpoczęliśmy od odkrywania dżdżownicowych tajemnic i zaprosiliśmy do współpracy rodziców. Promyczki przyniosły z domu różnorodne informacje na temat tych zwierząt i prezentowały je grupie. Zrobiliśmy wspólnie transparenty i w oparciu o zebrane informacje o środowisku dżdżownic, wyruszyliśmy w plener, by ich poszukać. Przeczuwaliśmy, że może się nie udać, bo w tym czasie było sucho, ale w planie była też plenerowo- dżdżownicowa matematyka, więc działo się działo…Z zebranych kamyków układaliśmy dżdżownice. Z kamieni zabranych z kącika matematycznego oraz znalezionych na placu. Przeliczaliśmy jej pierścienie od ostatniego do głowy i odwrotnie, by przekonać się że wciąż jest tych elementów tyle samo. Dzieci łączyły pierścienie w parach – dodawały – wyznaczając sumę. Ułożyliśmy wesoły wierszyk i ćwiczyliśmy liczebniki porządkowe wskazując kamykowe pierścienie. Ogromnie dużo radości było podczas tworzenia rymów do słowa dżdżownica i zabawy w kalambury. No, ale pośród planów projektowych pojawił się nie lada problem do rozwikłania: „Przecież nie ma kręgosłupa.. co ma w środku?” Wiadomym było, że zajrzeć naturalnie nie możemy. Ugotowaliśmy krochmal imitujący ciało dżdżownicy, zbieraliśmy materiał przyrodniczy i układaliśmy anatomiczne pierścienie. Wszystkim naszym działaniom przyglądały się dwie dżdżownice z terrarium. Wiedząc już, co lubią jeść, troszkę je karmiliśmy i zwilżaliśmy bryłę ziemi z ogrodu, gdzie wcześniej zamieszkiwały. Nie mogliśmy się doczekać deszczu, by oddać je naturze. W planie było jednak wyjątkowe wydarzenie! Chcieliśmy zadbać o dżdżowniczki i zbudowaliśmy im specjalny tarasik na przyszkolnym terenie. Wykonaliśmy parasolo – daszki, które chronią od słońca i wpuszczają odpowiednią ilość wody. Z wielką precyzją nawijaliśmy kolorowe włóczki na pierścienie. Planowaliśmy teren tarasu, wymierzając znacznikami ze sznurka i drewnianych zużytych sztućców. Używaliśmy miary krawieckiej do przygotowania jednakowej długości sznurków i wiązaliśmy supełki. Współpraca aż tętniła. W czwartek rano popadał deszcz. Kiedy przestał, szybko ruszyliśmy z torba pełną akcesoriów, by oddać dżdżownice naturze. Mieliśmy worek ziemi, by urządzić jak najlepszy tarasik. Planowany zakup ziemi ponownie dało nam ogromną radość z odkrywania matematyki. Postanowiliśmy sprawdzić czy na opakowaniu są matematyczne informacje, które powiedzą, na ile tarasu wystarczy im ziemi. Tak naprawdę przewidywały, że będą tak gramy lub kilogramy. Zdziwiły się, kiedy ujrzały napis 20L. Najpierw ustaliliśmy kto już widział taki napis z literą L, utrwaliliśmy ją przy okazji. Oczywiście było, że na mleku, wodzie, soku itd. No tak.. ale to płyny, a ziemia nim nie jest. Mieliśmy pustą butelkę litrową i dzieci ciekawych pomysłów na wytłumaczenie miały naprawdę wiele. Okaząło się, że padłą odpowiedź: "Bo doniczki mają różne litry i możemy sobie policzyć ile doniczek wypełnimy". No i dzięki ziemi dla dżdżownic, mieliśmy ciekawą matematykę. Promyczki samodzielnie wykonały pomoce, odrysowując, wycinając i pisząc. Wypełnialiśmy doniczki utrwalając przeliczanie, dodawanie, a nawet mieliśmy wstęp do dzielenia. Wszystko w zależności od naszych możliwości. Pierścienice okazały się też fantastyczną inspiracją do zabaw oddechowych i ruchowych. Zwykłe tekturowe krążki, a obudziły tyle zachwytów i śmiechu z opanowanych umiejętności. Mimochodem powstał też pomysł na budowę studni z pierścieni. Studnia zaś poruszyła naszą wyobraźnię i skojarzenia. Poszukiwaliśmy w otoczeniu i własnych doświadczeniach przedmiotów przypominających swą budową pierścienice. Oj było wesoło i padły np. odpowiedzi : pomarszczone palce jak się wyjdzie w długiej kąpieli , wąż strażacki, makaron, waż ogrodowy, wąż od odkurzacza i wiele innych, często zaskakujących. Był to moment na kolejny żart i poznaliśmy "drzewne dżdżownice". Oczywiście zapadło wielkie niedowierzanie, bo nigdzie nie znaleźliśmy informacji, że mogą one żyć poza glebą. A tu worek z "suszonymi dżdżownicami". Odwaga wielka, bo wszyscy włożyli rączki i mówili o swoich doznaniach, zupełnie przeciwnych niż dotykanie krochmalowych glutków. Kiedy wysypaliśmy je na środku, rozległ się śmiech i oczywiście wołanie: "Ja to widziałam/em na drzewie". Poszliśmy w plener obejrzeć "dżdżownicowe drzewo". Do naszego kącika przyrodniczego powędrowały drzewne dżdżowniczki i glutek, by każdy mógł doświadczać sensorycznie. W piątek Maja sprawiła wszystkim niespodziankę i przyniosła dla każdego, samodzielnie przygotowany zestaw do pracy plastycznej. Dzięki temu zrobiliśmy także wystawę : "Zapamiętaj - dżdżownica to nie gąsienica". To był zachwycający tydzień z tymi na pozór brzydkimi zwierzątkami.